Przejdź do treści stronyPrzejdź do menu strony
MUDHONEY Znikający Punkt

MUDHONEY Znikający Punkt

Data publikacji: 29 kwietnia 2013
Nowy album Mudhoney „Vanishing Point” to porcja bardzo solidnego, lekko oldskulowego hałasu bez napinania się na żadne rewolucje.

Panowie nigdy nie załapali się na taki trip jak ich koledzy z Pearl Jam czy Soundgarden i chyba dlatego mają więcej luzu w temacie nagrywania epokowych dzieł z głębokim i ważnym przekazem. Drogę na szczyt mają krętą i wyboistą, ale może dzięki temu ich piosenki są takie bezpośrednie i tak dobrze działają na świadomość słuchacza. Na żywo ten efekt jeszcze się potęguje, przekonamy się o tym już niebawem w warszawskiej Stodole. O historii zespołu i graniu koncertów opowiada perkusista Mudhoney Dan Peters.
- Zacząłeś grać ponad dwadzieścia pięć lat temu. Jak ci się wydaje, dużo się zmieniło w tym czasie? Lepiej się dziś gra koncerty?
- Czy ja wiem. Zależy czego się spodziewasz po koncercie, na czym ci najbardziej zależy. Jeżeli potrzebujesz wypasionej techniki to może dziś jest nawet łatwiej i lżej, w każdym razie muzykom i obsłudze. Ale jeżeli chodzi ci o energię i emocje, szaleństwo na widowni, czad i rozj… na scenie to nie ma żądnej różnicy, czy to było wtedy, czy dziś. Wszystko zależy od ludzi. Grałem już jako piętnastolatek, więc rzeczywiście jest to ponad dwadzieścia pięć lat i wciąż wiem, że nie ma reguł odnośnie dobrego koncertu.
- Ale jakąś podstawową recepturę dobrego koncertu chyba masz?
- A co to za filozofia? Musisz wziąć dobrą kapelę, dać jej kawałek sali, sensowne nagłośnienie i publiczność. I już. Masz dobry koncert. Inna sprawa, że często trudno jest zebrać wszystkie elementy w tym samym miejscu i czasie (śmiech).
- Od początku chciałeś grać na perkusji? Nie pociągały cię gitary?
- Nie wiem, chyba nie. Kiedyś od kolegi mojej mamy dostałem pałeczki i od tamtej pory uwielbiałem się nimi bawić i ćwiczyć słuchając płyt i radia. Wydaje mi się, że chyba od razu wiedziałem, że chcę być perkusistą. Całe szczęcie zawsze dostawałem sporo dobrych płyt i jakoś udało mi się wyjść na ludzi. Kiedy poznałem punk rocka to już poszło z górki.
- Żałujesz, że nie udało się zostać w Nirvanie?
- Nie. Nigdy nie miałem z tym żadnego ciśnienia, to był epizod.
C.D.N. | Rozmawiał Piotr Miecznikowski

Dołącz do nas na
Facebook Instagram YouTube Tweeter TikTok
Bądź na bieżąco Zapisz się do Newslettera

Klub Politechniki Warszawskiej „STODOŁA”

ul. Batorego 10, 02-591 Warszawa

telefon: +48 22 825 60 31, +48 691 800 388